środa, 21 listopada 2007

.....w chwilach takich jak ta, czyli gdy głowa leży już dawno w łóżku, i tylko ręce machają mówiąc językiem prymitywnie migowych gestów, które pewno w innym świecie (vide discworld) dało by się nawet słyszeć i nazywać zdaniami stworzeń rękopodobnych, trudno jest zacząć jakoś sensownie swoją wypowiedź........co zresztą chyba widać, po samym początku tego posta jak i kolejnych jego stadiach przepoczwarzania się i serio serio nie zakładajmy, że na końcu będzie piękny motyl, wiersz, poeta, nobel, geniusz, dzieło, czy każde dowolne inne skojarzenie, gwarantujące pozytywne doznania estetyczno - intelektualne...... no ale próbujmy, próbujmy, może troszkę później trafimy za to do trumny (oż, żeby zbudować ten nikły rym, potrzebna była cała linijka......żena Panowie i Panie)........

....Paris Photo 07 już za mną, logiczne, sensowne wizualnie i w ogóle mniej nieskładne wypowiedzi na ten temat można znaleźć na 6x6 i ćwiczeniazpatrzenia (śmietana za śmietanę:P)......z mojej strony to ciągle zachwyt, może nie samym PP07, bo mimo wszystko to były targi, a więc kupczenie i pytanie o cenę, tej tamtej odbitki tamtego czy tamtego i stawianie wartych 15 kawałków ojro czerwonych kropek przy sprzedanych odbitkach.......ale całą otoczką, całą otwartością i rozmachem.......kurde, mówiąc wulgarnie, o ile francuziki najczęściej mocno strzelają sobie kompleksem w stopę, to z fotografią nie przesadzają i mają prawo zapraszać najbardziej znane domy wydawnicze, galerie i fotografów do siebie jak do ich domu........masa doskonałych zdjęć, oryginalnych wydań albumów (The Guide Egglestona!!!!!!!!!), świetnych rozmów a propos fotografii i samego rynku i możliwość robienia tego, nie pod ścianą barową, ale przed oryginalnymi odbitkami np Sarah Moon, Boogiego czy Erwitta.......fajnie i jakoś tak lepiej, bo nie przez album.......
......doskonałe małe, ale super prężne, profesjonalne, bez zadęcia galerie w dzielnicy żydowskiej, gdzie nie sposób nie docenić umiejętności szukania i wybierania nowych twórców, bez problemów, bez przegięcia, z dobrym skutkiem na oku........
.....dom fotografii..........AAAAAAA.......było tak, wręcz doskonale, 3 wystawy, w tym Tulsa, świetnie podane, prowadzone miejsce, w którym można poczuć się jak element ułożenia w feng shui - czyli wszystko na swoim miejscu......
......fundacja bressona......wystawa Helen Lewitt.......czyli jedna z najlepiej ułożonych, podanych i prezentowanych wystaw, w miejscu, które nazwać można dostojnie bijącym źródłem na szerokim oku obiektywu......domowa atmosfera......jeszcze tylko szkoda, że dziadek HCB nie przyniósł ciastek z mlekiem i nie dał Leici do zabawy......:P
.......pewno pisać mógł bym jeszcze znacznie więcej, ale mimo nie ukrywanej lubości do słowa, powstrzymam się chyba, ba!......qrcze muszę zostawić miejsce na fotki, które mam nadzieję, zdążę przed MAROKIEM zamieścić, a w międzyczasie może jeszcze sieknę kilka słów a propos warsztatów lorenzo itd.....no nic nawet ręce powoli machają, że już może dość, bo jeszcze ktoś coś komuś i zarzuci jakieś ten tego ambicje literackie hehe.......

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

wrzuć zdddddddddddjęęęęęęciaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!