środa, 7 listopada 2007

........po drugie, choć z chęcią już porzucę cyferki, więc jakby co to następny post jest po prostu kolejnym, tak bez spiny porządku i logiki, to chciałem powiedzieć, że: "świetnie się to ogląda i czuje", że wystawa Lorenzo Castore to sama przyjemność biegania po jego ścieżkach i za jego intuicjami, że warto było do 04:00 rano wieszać tę wystawę i psioczyć na tylko 24 godziny w dobie, że fajnie jest czuć, gdy w głowie przeskakują kolejne klocki, zębatki i pojawiają się jakieś lepsze myśli, że więcej się rozumie i ten parapet, na którym się stoi jest trochę znowu szerszy i dłuższy, że jakoś trudniej spaść w odmęty niewiedzy i bałaganu..........ba! doskonale jest móc przyznać, że warto mówić sobą, całą gębą i ciałem, że warto mówić głosem, który pozwala na bardziej intymne spotkanie, że język wypowiedzi fotografa może być tak swobodny i zależeć od tego jak głoski układają mu się nie na podniebieniu, ale gdzieś w ciemni głowy..........świetna wystawa i zgadzam się z B. i Ł. że tak wreszcie wolna od Ackermana........może dlatego też, że taka dorosła?

Brak komentarzy: