.....w chwilach takich jak ta, czyli gdy głowa leży już dawno w łóżku, i tylko ręce machają mówiąc językiem prymitywnie migowych gestów, które pewno w innym świecie (vide discworld) dało by się nawet słyszeć i nazywać zdaniami stworzeń rękopodobnych, trudno jest zacząć jakoś sensownie swoją wypowiedź........co zresztą chyba widać, po samym początku tego posta jak i kolejnych jego stadiach przepoczwarzania się i serio serio nie zakładajmy, że na końcu będzie piękny motyl, wiersz, poeta, nobel, geniusz, dzieło, czy każde dowolne inne skojarzenie, gwarantujące pozytywne doznania estetyczno - intelektualne...... no ale próbujmy, próbujmy, może troszkę później trafimy za to do trumny (oż, żeby zbudować ten nikły rym, potrzebna była cała linijka......żena Panowie i Panie)........
......doskonałe małe, ale super prężne, profesjonalne, bez zadęcia galerie w dzielnicy żydowskiej, gdzie nie sposób nie docenić umiejętności szukania i wybierania nowych twórców, bez problemów, bez przegięcia, z dobrym skutkiem na oku........
.....dom fotografii..........AAAAAAA.......było tak, wręcz doskonale, 3 wystawy, w tym Tulsa, świetnie podane, prowadzone miejsce, w którym można poczuć się jak element ułożenia w feng shui - czyli wszystko na swoim miejscu......
......fundacja bressona......wystawa Helen Lewitt.......czyli jedna z najlepiej ułożonych, podanych i prezentowanych wystaw, w miejscu, które nazwać można dostojnie bijącym źródłem na szerokim oku obiektywu......domowa atmosfera......jeszcze tylko szkoda, że dziadek HCB nie przyniósł ciastek z mlekiem i nie dał Leici do zabawy......:P
1 komentarz:
wrzuć zdddddddddddjęęęęęęciaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij komentarz